.
poniedziałek, 24 listopada 2014
Bo miłość dodaje skrzydeł...
Nie jestem doskonała. Nie jestem pod żadnym względem. I w swoich oczach pewnie nigdy nie będę, bo doskonałość to kierunek a nie cel sam w sobie. Uczę się...na swoich i cudzych błędach. I wciąż próbuję być lepsza... choćby o jeden mały krok...każdego dnia. Czasem puszczają nerwy, są dni gdy jest naprawdę trudno ale wiem, że warto podjąć wysiłek i kochać mimo wszystko i jeszcze mocniej. Bo kocham swoje dzieci takie jakie są... i chcę dać im skrzydła :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńJakże trudno lepić dla tych naszych pociech te skrzydła, choćby najmniejsze. Dłubiesz je dniami, wieczorami, czasem nocami, a one przytwierdzone zaczynają żyć własnym życiem. Czasem bardzo zaskakującym. Ja już ulepiłam, a teraz tylko patrzę, jak unoszą się na nich w tym naszym niedoskonałym świecie. I kocham, bezwarunkowo. Pozdrawiam Edytko :)
OdpowiedzUsuńJak miło Cię usłyszeć Audrey :) Bardzo dziękuję Ci za tą piękną refleksję. Proszę napisz mi adres swojego bloga bo niestety go nie znalazłam ...
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńhttps://draft.blogger.com/profile/06306374149220361888
OdpowiedzUsuń